top of page
Wszystkie posty

Po spotkaniu z najlepszymi

W ubiegłym tygodniu miałam możliwość uczestniczyć w międzynarodowym spotkaniu trenerów IDTC, które odbywało się we Wrocławiu. Wśród przybyłych takie nazwiska jak Jean Bemelmans, David Hunt, Tineke Bartels czy Janette Hazen i wielu innych. Dla mnie kontakt z Madonną nie byłby ciekawszy. IDTC to grupa ludzi zawodowo zajmujących się dresażem, którzy co jakiś czas spotykają się w bardziej lub mniej zamkniętym gronie, aby podyskutować nad problemami, poanalizować jak poprawić koniowi piaff, lotne co tempo, jak lepiej posadzić juniora czy mądrzej prowadzić trening młodego konia, aby w przyszłości miał szansę stać się czempionem. Tym razem , dzięki zaangażowaniu Andrzeja Sałackiego i Moniki Słowik oraz innych polskich fascynatów ujeżdżenia udało się ściągnąć ich do Polski, a oni dopuścili nas do konfidencji. Pokazano młode konie (4, 5, i 6-letnie), juniorów, konie przygotowane do małej i dużej rundy. Ogólny wniosek z komentarzy trenerów z trybun nasuwa się jeden – niewyatarczające podstawy w pracy na różnych stopniach zaawansowania. Trenerzy, zawodnicy i sędziowie chcą widzieć wyraźnie zaokrąglonego w szyi i grzbiecie, rozluźnionego wierzchowca. Zwracają uwagę na obszerność kroków, a jeszcze bardziej na dynamikę ruchu oraz poprawność i szybkość reakcji konia na pomoce. Pojawiało się również stwierdzenie –„Źle siedzący zawodnik, nie może dawać prawidłowych i czytelnych komend koniowi.”- Choć mnie osobiście brakowało konkretnych korekt przy poszczególnych zawodnikach - wiadomo, że niewielu siedzi idealnie, a stwierdzenie zły dosiad jest tak ogólnikowe, że mało wnosi, prócz frustracji. Dość często padało zdanie, że czasem warto poświecić pół roku, rok pracy w bazie – czyli proste chody, przejścia, nawet z mocno zaawansowanym koniem – aby potem wyraźnie poprawić jakość wykonywanych elementów. Nie powiem, że każdy prowadzony trening mnie zachwycił, bo czasem miałam wrażenie, że kolejni trenerzy niewiele wnoszą w jakość ćwiczeń trenowanej pary, ale może przyczyna leżała w bardzo krótkim czasie (20-30 min.) na konia. Czuło się ścieranie szkoły holenderskiej z niemiecką. Ale był to cały czas pozytywny dialog i chęć poznania metod tej „drugiej” strony. No właśnie – dialog był wyłącznie w „zachodniej” stronie trybun. My, czyli wschód, pomimo wielokrotnego zachęcania ze strony sławniejszych kolegów po fachu nie odważyliśmy się odezwać. Czy problem tkwił w znajomości języka? Przecież przemiła tłumaczka przyszłaby nam z natychmiastową pomocą . A jednak wszystkie pytania zadawane były wyłącznie w języku polskim i tylko wewnątrz naszej, polskiej grupy. Dlaczego? Z drugiej strony w moich prywatnych rozmowach, czy to na lunchu czy zagadując interesujące mnie osoby, za każdym razem spotykałam się, pomimo moich braków językowych z olbrzymią życzliwością , chęcią dialogu i otwartością ze strony „sław”. Może powinniśmy się w końcu przestać bać pytać? Oni, jak sami powiedzieli, są tu po to aby dawać nam odpowiedzi. Ale jakie, skoro my nie pytamy. Wschód spotkał się z Zachodem.. Oni przyjechali do nas… i czy się zawiedli? Naszym poziomem wyszkolenia, a może na naszym brakiem pytań?


Follow Us
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square

POLECAM!!!

bottom of page